Klemens Dzierżanowski, dziedzic Juryszewa, zasługuje na naszą uwagę ze względu na epitafium, które znajduje się w kościele w Radzanowie. Poniższy tekst dotyczący jego śmierci i pogrzebu, został opublikowany w Kurierze Warszawskim dnia 21 marca 1843 roku. W tych czasach panowała tradycja zamieszczania obszernych opisów uroczystości pogrzebowych zarówno znamienitych obywateli jak i ludzi kompletnie nic nieznaczących w życiu miasta i kraju. "Kurjer..." cieszył się wówczas dużą popularnością ze względu na swoją neturalność i wyważnie, ale również ze względu na to, że jednocześnie nie stronił od plotek i sensacji.

Wszystkie nekrologi wiele lat póżniej zebrano, by po opracowaniu wydać w formie publikacji pt. "Nekrologi Kuriera Warszawskiego". Tylko pierwszy tom obejmuje ponad 5 tys. osób zmarłych w latach 1821-1845. O obszerności dzieła może świadczyć fakt, iż w kolejnych latach liczba nekrologów publikowanych na łamach "Kuriera" rosła wręcz lawinowo. Do dziś wydano 4 tomy, z czego ostatni kończy opracowanie na latach sześćdziesiątych XIX wieku.

Zapraszam do lektury. Oryginalnej pisowni nie zmieniałem celowo. Utrudnia to odbiór, ale oddaje klimat tamtych lat.

(Art. nad. z Płockiego.) W dniu 22 Lutego r. b. w Dobrach swoich dziedzicznych Juryszewie Gub: Płockiej, zakończył doczesne życie ś.p. Klemens Dzierzanowski, Mąż starożytnej Familji herbu Grzymała, którego skromne w zaciszu domowem życie, było istotną wartością cichej tylko cnoty. Daleki bowiem od blaku zewnętrzego stosunku i publicznego znaczenia, poświęcony był iedynie związkom i uczuciom rodzinnym, sąsiedniej przyiaźni i rolnictwu; iednostajnie zaś charakteryzując swoje postępowanie, szczerą otwartością, niezłomną rzetelnością, skwapliwą uczynnością, uprzejmą gościnnością, wzorową rządnością i pod każdym względem religijną moralnością, w tym zakresie pozyskał zupełną godność, czułego i kochanego Małżonka i członka Familji, opiekuńczego Pana, dobrego i towarzyskiego Sąsiada, użytecznego Obywatela, miłosiernego i we wszystkim przykładnego Katolika, oraz starannego Gospodarza. Rzeczywiste połączenie w nim tych przymiotów, stwierdziła ostatnia chwila Jego życia i sam zgon, bo w iednym prawie tygodniu, serce z lubą i wezołą gościnnością przyjmowało w domu grono miłych sobie Przyiaciół, a zaraz po tem, po kilkodniowych cierpieniach, Duch Jego z spokojną rezygnacją z 68mio-letniego pobytu ziemskiego, przeniósł się do wieczności. Tu dopiero objawiła się prawdziwa cena tych Jego przymiotów. Czułość bowiem tej straty, nietylko najboleśniej rozrzewniła Szanowną Małżonkę Klementynę z Stobieckich, pozostałą jedyną Siostrę Marjannę z Dzierzanowskich Rościszewskę i dalszych Krewnych, nie tylko przeięła żalem okolicznych Przyiachół, Sąsiadów, Włościan i ubóstwo, ale dosięgła nawet dotkliwością znamienite Osoby w Warszawie i innych okolicach kraiu, powinowactwem i przyiaźnią złączone. Ostatnia zaś usługa pogrzebowa, przez licznie zebrane Duchowieństwo Świeckie i Zakonne, pod poważnem przewodnictwem J Wgo Fiiałkowskiego
Biskupa Soffragana, Prałatów i Kanoników Katedry Płockiej, kornemi pieśniami, ofiarami i przemowami, w obec wyższych Urzędników Władz, na ten obrzęd z Płocka przybyłych znacznej liczby Obywateli i mnogiego ludu spełniana, była uzupełnieniem ten czci, na jaką cnotliwe i Obywatelskie życie ś. p. Dzierzanowskiego zasłużyło. Nareście W. JX. Kanonik J. Stobiecki Proboszcz Kowala, z niezmordowanem zaięciem poświęcony uroczystości tego żałobnego aktu, składaiąc Bratnie zwłoki kochanego Szwagra na wieczny spoczynej przy Kościele Parafjalnym w Radzanowie, obok grobu Ojca swego, odżywiwszy w sobie bolesne uczucie utraty dobrego Ojca, przepełnione serca żałością obecnej straty, wymownie pobudził do głośnych łkań i narzekań na to przeznaczenie natury, wyrywaiące z grona żyiących, ukochane i użyteczne Osoby. Po takiem zamknięciu grobowca ś. p. Dzierzanowskiego w dniu 27 z. m. w Radzanowie, dziedzicznych dobrach JW. Florjana Barona Kobylińskiego Jenerała b. Wojsk Polskich i przez wiele lat Naczelnika Administracji w Gub: Płockiej, nastąpionem, Tenże JW. Dziedzic przed odwiedzaiącemi Go z pogrzebu Osobami wyższego Duchowieństwa, Urzędników i Obywateli, odżałowawszy stratę zacnego Sąsiada swego, sam zaraz w tymże dniu, jak gdyby dla śpiesznego połączenia się z tym Szanownym Duchem, z przenikaiącem wszystkich wrażeniem, nagle zakończył życie; a jeżeli z oznak ziemskich można wnioskować o skutkach Nieba, to przejście tam ś p. Klemensa, bez wątpienia w stanie łaski nastąpić musiało; powietrze bowiem w niezwykły tej porze sposób, z błyskaniem, tak było ocieplone i ciche: iż w czasie exporty zwłok z Juryszewa do Radzanowa, w przejściu prawie półmilowem, licznie porozstawiane kagańce, niesione pochodnie i świece, z spokojnym iak w mieszkaniu i czystym blaskiem gorzały. Oby! mu tak światłość wiekuista przyświecała, w pokoiu wiecznego odpoczynku!!!.... F.Ż.
Stronica "Kuriera Warszawskiego" wraz z częścią nekrologu Klemensa Dzierżanowskiego
Źródło: zasoby Elektronicznej Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego
Epitafium znajdujące się w kościele parafialnym w Radzanowie